Ks. Sammler: Część katolików gotowa jest podjąć krucjatę przeciw Kościołowi
– Ten czas pokazał, że jest problem, także widzenia i obrazu Boga w sytuacji kryzysowej. Część, będąc w Kościele, gotowa jest podjąć krucjatę przeciw niemu, bo nie łamie zakazów sanitarnych, nie mówi o karze Bożej. Nie mówi, bo głosi to samo od tysięcy lat, że Bóg jest miłością i może Pan Bóg chce nam coś pokazać, ale nie karać w systemie zero-jedynkowym – mówi nam ks. Krystian Sammler, koordynator inicjatywy duszpasterskiej infolinii „Ksiądz na sygnale”, na co dzień dyrektor Wydziału Duszpasterskiego Kurii Metropolitalnej w Poznaniu i rezydent w parafii pw. Nawiedzenia NMP w Poznaniu
Czy stworzeniu inicjatywy „Ksiądz na sygnale” przyświecała idea „duchowego telefonu zaufania”, czy miałby to być raczej telefoniczny „poradnik” dla wiernych na trudny czas epidemii?
Staraliśmy się nie przyjmować nazwy „telefon zaufania”, ale mówić wprost o „telefonie duszpasterskim”, bo w pojęciu „duszpasterstwo” kryje się bardzo wiele, zarówno porady związane bezpośrednio z przeżywaniem świąt w domu, ale i wyjaśnianie wątpliwości, czym jest komunia duchowa, akt żalu doskonałego, gdy mówimy o wytycznych Episkopatu, dyspensach – jak święcić niedzielę, jeśli życie liturgiczne parafii zamarło. Nieustannie mówimy o akcji „zostań w domu” i wspieramy ją w szczególności wśród seniorów i do nich właśnie chcieliśmy dotrzeć. Stąd myśl, by stworzyć taki telefon i padła też propozycja, która została skierowana do proboszczów i wikariuszy naszej diecezji, by nie bali się udostępniać swoich numerów telefonów na stronach internetowych czy w ogłoszeniach parafialnych, tak, żeby rzeczywiście był to kolejny etap „wyjścia do”. Zdając sobie sprawę, że nie uda się tego zrobić w całej przestrzeni diecezji, wyszliśmy z inicjatywą infolinii z tą niezwykle oryginalną, jak mówią niektórzy, nazwą – „Ksiądz na sygnale”, żeby też zwracała uwagę młodszej generacji, bo to nie ma być tak, że to tylko telefon „senioralny”.
Czy na infolinię dzwonią tylko wierni z poznańskiej archidiecezji?
Pierwszy telefon, jak się okazało, nie był z Poznania, tylko z Krakowa. Drugi z Lublina, trzeci z Warszawy. Potem rozdzwoniły się lokalne telefony, z naszego regionu.
Jak wiele telefonów odbieracie w ciągu codziennych dyżurów?
Na razie niewiele, do 20 w ciągu dnia. Pierwszego dnia w sobotę było 13 telefonów, wczoraj i w niedzielę było ich więcej. We wtorek w trakcie dyżuru, ja odebrałem 2.
O co najczęściej pytają dzwoniący?
Pytania są po pierwsze wyrazem troski, wyrazem pewnego rozgoryczenia, dlaczego wprowadzono takie ograniczenia. Odpowiadamy, że to nie są pytania do nas, my musimy się zastosować do wytycznych, że 5 osób [może uczestniczyć np. we mszy św.]. Inne pytania są czysto praktyczne, np. „co z tą święconką”. Część dzwoniących prosi o poradę, bo jest w podeszłym wieku i gdzie może się udać, do kogo zwrócić, by ktoś pomógł przy zakupach i czy my mamy wolontariuszy. Dzięki Bogu mamy, odsyłamy wtedy do Caritas naszej diecezji i wolontariusz od razu jest informowany o istniejącej potrzebie.
Pojawiają się też pytania, jak się wyspowiadać, część osób pyta, czy może się wyspowiadać przez telefon. Nie może, więc tłumaczymy o wzbudzeniu żalu, o zrobieniu rachunku sumienia, ale o przystąpieniu do spowiedzi, zwłaszcza, gdy ktoś mówi, że ma 76 czy 73 lata, mówimy wprost, by się wstrzymać, by pójść do spowiedzi, gdy to wszystko ustąpi – teraz należy wzbudzić żal i przyjąć komunię duchową. W części telefonów dzwoniący pytali, czy można odmówić wraz z nimi krótką modlitwę o pokój ducha.
W jaki sposób wierni odnajdują się w obecnej sytuacji, w tym trudnym, wyjątkowym Wielkim Poście?
Część odnajduje się bardzo „po Bożemu”. Rozumie tę sytuację, myśli o tym w kategorii umocnienia w wierze, ofiarowania tego trudu za siebie, za swoich bliskich czy za Kościół. Takie głosy słyszę, gdy rozmawiam z moimi parafianami.
Co jest niepokojące, część wiernych popada w taką duchową psychozę i mamy do czynienia z religijną wojenką. Wystarczy włączyć Facebook czy różnego rodzaju portale i poczytać o tym, jak ci „gorliwi” katolicy odżegnują biskupów od czci i wiary w związku z restrykcjami sanitarnymi, że „biskupi poddali się” itp. To argument, jeśli można powiedzieć, psychotyczny. Jest masa duchowych „łańcuszków” o „wielkiej karze Bożej”, która „przyszła i jest nie do zatrzymania”.
To pokazuje nam, że jest wiele do zrobienia, jeśli chodzi o klarowny przekaz wiary katolickiej czy dogmatów Kościoła. Ta sytuacja pokazała, że jest problem, także problem widzenia i obrazu Boga w sytuacji kryzysowej. Część, będąc w Kościele, gotowa jest podjąć krucjatę przeciw niemu, bo nie łamie zakazów sanitarnych, nie mówi o karze Bożej. Nie mówi, bo głosi to samo od tysięcy lat, że Bóg jest miłością i może to być dopust Boży. Pan Bóg chce nam coś pokazać, ale nie karać w systemie zero-jedynkowym.
Widzimy także, jak silny jest w polskim katolicyzmie pierwiastek ludowy, obrzędowość – Gorzkie Żale, Droga Krzyżowa, święconka. Jak bardzo wielu przeżywa, że nie ma możliwości w nich uczestniczyć. To też nam pokazuje, że kiedy to wszystko się skończy, to trzeba nam bardzo mocno to wykorzystać, tę szansę na dobre zagospodarowanie na nowo tych obrzędów.
Co jest piękne, jeśli można tak powiedzieć, w tym nieszczęściu, to głód Eucharystii. To pokazuje, że Kościół w Polsce na tle Europy, zwłaszcza zachodniej, ten kult Eucharystii utrzymał, że mamy niepokoje ludzi związane z tym, że nie mogą przyjmować komunii św., że jest to dla nich ból. To pokazuje, że z naszą religijnością nie jest najgorzej, ale wciąż trzeba ją umacniać.
A co po epidemii? Co Kościół szczególnie powinien wziąć pod uwagę, na czym się skupić po tym niełatwym czasie?
Przebija się coraz mocniej wśród kapłanów, szczególnie wśród proboszczów głos, że potrzeba będzie katechezy dorosłych, wzmocnienia rozwoju grup duszpasterskich w parafiach, konkretnego oddania przestrzeni zaangażowania w życie parafialne, żeby zaspokoić ten głód, który się wytwarza. My możemy ten czas zyskać, ale jeśli nie zagospodarujemy tego czasu dobrze, to może być również porażka. Ciągle musimy myśleć o „letnich” wierzących, co dalej z nimi. Oni nie mogą być pozostawieni sami sobie, żeby potem nie było argumentów, że „przecież mogę mieć dyspensę od wszystkiego”. Ta sytuacja jest nadzwyczajna.
Gdyby była systematyczna katecheza dorosłych, to nie mielibyśmy dziś wątpliwości, czy sytuacji, gdzie krążą łańcuszki od objawień do objawień, że jest to „fatum Boskie”, „kara”, że „ten, kto przyjął komunię na rękę, to ostatni poganin”. To jest zadanie na czas po epidemii.
Tu doskonale możemy wykorzystać te trzy lata, które Kościół w Polsce zaprogramował na refleksję nad Eucharystią [chodzi o program duszpasterski na lata 2019-2022 „Eucharystia daje życie”]. Cały Kościół ma zgłębiać Eucharystię w różnych wymiarach. Będziemy musieli włożyć wiele sił, by nie stracić tego.
Episkopat, za wskazaniami Stolicy Apostolskiej, przedstawił wytyczne dotyczące obchodów Triduum Paschalnego oraz Wielkanocy. Dla znacznej większości wiernych ograniczają się one do uczestnictwa w transmisjach mszy św. oraz nabożeństw. W jaki sposób wierni, w domowym zaciszu, mogą wzbogacić swoje przeżywanie tego ważnego dla chrześcijan czasu?
W Wielki Czwartek – propozycja, by skorzystać w pewien sposób z obrzędu, który jest celebrowany we mszy św. wielkoczwartkowej, czyli obmycie nóg. Na przykład dziadek, czy ojciec domu mógłby obmyć nogi najbliższym z rodziny, którzy w domu mieszkają. Kolejna sprawa to przeżywanie transmisji mszy św. poprzez różnego rodzaju środki przekazu i dziękczynienie za Eucharystię, ale też prośba do Boga o to, by jak najszybciej znowu Eucharystię celebrować w pełnym wymiarze w kościele. Tu też zachęta, by wierni napisali, nawet najkrótszego sms-a swojemu proboszczowi, wikariuszowi, swoim duszpasterzom. To przecież dzień, w którym wspominamy ustanowienie Eucharystii.
Wielki Piątek to zwrócenie uwagi na krzyż. W tym dniu można zaakcentować obecność krzyża w mieszkaniu, czy tego kolędowego, czy tego, który wisi na ścianie. Można zapalić przy nim świecę i wraz z rodziną chociaż kilka chwil znaleźć na kontemplację i adorację krzyża.
W Wigilię Paschalną można odnowić przyrzeczenia chrzcielne. Odpowiednie teksty pojawiać będą się na stronach różnych diecezji. My w Poznaniu przygotowujemy specjalną stronę internetową, która powinna ruszyć na dniach. Wigilia Paschalna, Wielka Sobota, służy temu, by móc zobaczyć swój chrzest. Rodzina może odnaleźć zdjęcia z chrztu św. w domowych archiwach, można też zadzwonić, napisać sms-a do swoich chrzestnych, pomodlić się za nich, za chrzest, a potem zapalić świecę chrzcielną i złożyć rodzinnie wyznanie wiary. Podczas Wielkanocnego poranka, przy uroczystym śniadaniu, głowa domu czy ktoś dorosły, powinien wypowiedzieć słowa modlitwy nad pokarmami, które zazwyczaj wypowiadane są w kościołach.
I jeszcze jedna podpowiedź – by modlić się w tym czasie za tych, którzy odeszli w czasie tej epidemii, by modlić się w intencji służby zdrowia, wszystkich służb i także za rodziny, by Pan Bóg oddalił od nas jak najszybciej tę tragedię.