Dziecko idzie do spowiedzi
Magdalena Prokop-Duchnowska
Przy dobrym przygotowaniu sakrament pojednania może stać się pięknym przeżyciem duchowym, które na długo zapisze się w pamięci małego penitenta.
Pierwsza spowiedź to dla dziecka duże przeżycie. Potrafi ukształtować postrzeganie sakramentu pojednania na długie lata. Dlatego tak istotne jest dobre przygotowanie. Takie, które zamiast na grzechu i karze czy konieczności mówienia obcemu człowiekowi wstydliwych szczegółów swojego życia koncentruje się na miłości i przebaczeniu Pana Boga.
Bez formalizmu
Siostra Beata Zawiślak, urszulanka, swojej pierwszej spowiedzi nie wspomina dobrze. – Przygotowująca mnie zakonnica akcent położyła na bezbłędne wyrecytowanie formuły. „Jeśli zdarzy się wam zapomnieć jakieś przewinienie – tłumaczyła również – wróćcie do konfesjonału i wyznajcie pominięty grzech”. Lęk całkowicie przysłonił mi to, że idę na spotkanie z dobrym, wybaczającym Ojcem. Po spowiedzi chciałam zamknąć się w pokoju, żeby przypadkiem nie pokłócić się z którymś z moich braci przed pierwszokomunijną Mszą i nie stracić stanu łaski uświęcającej – śmieje się.
Jej zdaniem przesadny formalizm sprawia, że Pan Bóg kojarzy się dzieciom z karami i rozliczaniem. Dlatego kiedy sama przygotowuje dzieci do Pierwszej Komunii, mówi im, że nie muszą znać formuły spowiedzi. Wystarczy, że uklękną przy konfesjonale, przeżegnają się, a potem po prostu wyznają grzechy.
Taśma darów
W grupach Baranków, w których s. Beata towarzyszy rodzicom w przygotowaniu dzieci do Pierwszej Komunii, o grzechu mówi się w kontekście zmarnowanego dobra, a nie przekroczenia zakazu. Bazując na biblijnej przypowieści o talentach, rodzina przygląda się łaskom, które każdy z jej członków otrzymał od Pana Boga. Powstaje tzw. taśma darów, na której dzieci wraz z rodzicami opisują, rysują i wyklejają dostrzeżone w sobie dobro. I to jest punkt wyjścia do rachunku sumienia. Ten z kolei sprowadza się do refleksji nad tym, czy i w jaki sposób każde z nich dzieli się swoimi talentami, a więc czy zdarza się im je zakopywać lub wykorzystywać niezgodnie z przeznaczeniem.
Siostra odradza robienie rachunku sumienia na podstawie list grzechów z książeczki do nabożeństwa. – Nazywam je „katalogami przewinień” – śmieje się. – Żartuję czasem, że jeśli dziecko nie wie, jak zgrzeszyć, to Jam na pewno znajdzie podpowiedź.
Lepsze od korzystania z gotowca – wskazuje – jest przyjrzenie się swojej relacji z Panem Bogiem, innymi ludźmi i samym sobą. Zaczynając od tego, co dobre, od podziękowania i ucieszenia się darami, jakie dostało się od Boga.
Urszulanka zachęca też do robienia rachunku sumienia w oparciu o Hymn o miłości św. Pawła [1 Kor 13, 1-13]. – W miejsce słowa „miłość” wstawiamy własne imię, by skonfrontować się z prawdą na swój temat – podpowiada. – Czy i w jakich sytuacjach traciłem cierpliwość, zazdrościłem, popadałem w gniew lub pychę?
Radosne świętowanie
Zwyczaj świętowania spowiedzi – na wzór ojca, który wyprawił ucztę dla powracającego syna marnotrawnego – zaszczepiła w swojej rodzinie Wanda Mokrzycka, mama jedenaściorga dzieci. – Staramy się celebrować spowiedź – mówi. – Robimy to prosto i zwyczajnie. Idziemy na lody albo pizzę, czasem pieczemy w domu ciasto. Nie o rozmach tu chodzi, ale o relacje i wspólną radość powrotu.
Najmłodsza córka przyjęła Jezusa do serca, mając siedem lat – mówi Wanda. – Nie umiała jeszcze pisać, więc chcąc pomóc jej zrobić rachunek sumienia, spytałam, czy wie, co powiedzieć księdzu. „Mam dwa grzechy” – odpowiedziała z rozbrajającą szczerością. Po czym dodała, że pozostałe dwa zachowa na przyszłość, bo w przeciwnym razie nie będzie miała co powiedzieć przy kolejnej spowiedzi. Zrozumiałam wtedy, że każdy przeżywa spowiedź po swojemu, że dojrzewanie do tego sakramentu jest procesem i że jest to bardzo delikatna materia, więc powinnam spuścić z tonu.
W rodzinie Mokrzyckich kluczową rolę w przygotowaniu dzieci do spowiedzi odgrywa rozmowa i dzielenie się doświadczeniem. Rachunek sumienia staje się okazją do omawiania bieżących problemów, jak kłótnia rodzeństwa czy przykrość wyrządzona koleżance. Sakrament pojednania uwrażliwia sumienia dzieci, sprawia, że zaczynają zastanawiać się nad swoim postępowaniem, poddają je analizie i ocenie moralnej, a w efekcie – pracują nad sobą.
Spowiedź stawia do pionu i kształtuje charakter – mówi Wanda. – Ten sakrament może być dużym wsparciem w wychowaniu, o ile nie uciekamy się do manipulacji i straszenia gniewem Boga. Od rodziców wymaga to jednak świadectwa i towarzyszenia. Tak, by z jednej strony zostawić dziecku przestrzeń wolności, a z drugiej mobilizować je do regularnego praktykowania podjętego zobowiązania i chronić przed zagrożeniami, np. skrupulanctwem.
Nie dla nieletnich?
Jakiś czas temu przez media przetoczyła się dyskusja o „szkodliwości” spowiedzi dzieci, włącznie z postulatami jej zakazania. „Wyciskanie z dziecka jak największej ilości zła”, „forma przemocy psychicznej”, „źródło traum” – w takim tonie wypowiadali się jej przeciwnicy. Pojawiały się argumenty, że sakrament ten „przedwcześnie konfrontuje je ze światem «dobra i zła», gdy dzieci nie mają jeszcze w pełni rozwiniętych możliwości zrozumienia swoich działań”. Czy rzeczywiście?
Istnieją badania dowodzące, że początek rozwoju moralnego, czyli pojawienie się tzw. pre-emocji empatii, która jest emocją moralną, następuje u dziecka już w wieku niemowlęcym – mówi dr Urszula Miernik, psychoterapeutka i familiolog. Dzieje się tak pod warunkiem – podkreśla – że dziecko doświadczyło troski, obecności i dyspozycyjności ze strony opiekunów. Specjalistka zwraca też uwagę, że już w wieku niemowlęcym człowiek w pewnym sensie uczy się – na podstawie wyrażonej przez rodzica aprobaty lub dezaprobaty – odróżniać dobro od zła. W efekcie już kilkulatek doskonale wie, że podstawienie nogi bratu sprawi mu ból i przykrość i że tak się nie postępuje. Podobnie zdaje sobie sprawę, że pocieszając plączącą siostrę czy pomagając mamie nakryć do stołu, robi coś dobrego i pożądanego.
Spowiedź stanowi dodatkowe wsparcie w rozwoju moralnym dziecka. Skłania do refleksji, mobilizuje do wyciągania wniosków, wzięcia odpowiedzialności za swoje zachowanie i naprawienia wyrządzonych krzywd – mówi dr Miernik. Jednocześnie zauważa, że wstyd, który tak często towarzyszy penitentowi w konfesjonale, a który bywa postrzegany jako zagrożenie, w rzeczywistości odgrywa ważną rolę w rozwoju moralnym człowieka. – Nie bez powodu emocję tę nazywa się „pierwotnym sumieniem” – wskazuje. – Wstyd pokazuje nam, że zachowaliśmy się w sposób społecznie nieakceptowałny.
Kwestia spowiednika
W miarę dojrzewania obok wstydu pojawia się też poczucie winy. I sakrament spowiedzi pomaga dziecku nie zatrzymać się na samej winie. Zamiast tego zachęca do zadośćuczynienia w celu naprawy wyrządzonego zła. To z kolei daje poczucie sprawstwa i większej kontroli nad własnym życiem. Jednak do zdrowego przeżycia wstydu i poczucia winy potrzebne jest wsparcie opiekuna. – Surowe reakcje, potępianie czy przypisywanie złych intencji tylko pogłębiają w dziecku frustrację związaną z trudnymi emocjami towarzyszącymi popełnionemu błędowi – tłumaczy dr Miernik. – Zamiast tego rodzice powinni towarzyszyć dziecku w przeżywaniu wstydu, akceptując tę emocję, a jednocześnie kierunkując jej przeżywanie na odpowiednie tory i wspierając w naprawie błędu.
Dlatego ostatnią, być może najważniejszą rzeczą, w której rodzice mogą wesprzeć dziecko przygotowujące się do sakramentu pojednania, jest znalezienie wrażliwego, empatycznego, cierpliwego i rozumiejącego problemy najmłodszych spowiednika. Takiego, który zamiast dociekać, krzyczeć i grozić palcem, okaże wsparcie i łagodność oraz będzie potrafił mądrze ukierunkować dziecięcy wstyd i poczucie winy. W takich okolicznościach i przy dobrym przygotowaniu sakrament pojednania może stać się pięknym przeżyciem duchowym, które zapisze się w pamięci dziecka na długo.
Autorka jest dziennikarką tygodnika „Idziemy”, fotografką, absolwentką dziennikarstwa w Wyższej Szkole Dziennikarstwa im. M. Wańkowicza, magda.prokop@idziemy.com.pl
Za: Idziemy, 14 kwietnia 2024, str. 18-19 (wydanie papierowe).